środa, 12 lutego 2014

List Piąty


Zaczęłam nowe życie jako chłopak. Choć Pałac i Ośrodek Rekrutacji wydawały się mroczne i przygnębiające, młody żołnierz czuł się tu doskonale. Tak, jakby znalazł nową rodzinę, która pomagała, a raczej próbowała wymazać mu z pamięci dawne wspomnienia.
Wszyscy byliśmy zakwaterowani na jednej sali z piętrowymi łózkami. Czułam się jak w wojsku. Traktowali mnie jak prawdziwego faceta. Na szczęście nie udało im się na razie odkryć kim naprawdę jestem. Staram się nie wyróżniać i chce spokojnie skończyć szkolenie na Ich żołnierza...albo po prostu odbić brata...
- Hej,nowy! - wrzasnął na mnie jeden ze rekrutów przy śniadaniu, które jedliśmy wszyscy razem na stołówce - Prawdziwy żołnierz nie potrzebuje do jedzenia sztućców. Potrafi rwać mięso zębami! - wytrącił mi widelec z dłoni i podał kawałek prosiaka, który leżał na stole porządnie doprawiony. Niezależnie od pory dnia, w Ośrodku mięso je się prawie co chwile. 
- Siadaj, Nill! - krzyknął ktoś siedzący za moimi plecami - Odpuść sobie! Jeśli chcesz sobie znowu kogoś podporządkować, raczej nie pójdzie ci tak łatwo - odwróciłam się i spostrzegłam przystojnego szatyna, który spoglądał w moją stronę. Bronił mnie! Poczułam ukłucie w sercu. Czy to możliwe, że pierwszy raz w życiu ktoś się za mną wstawił? Wróciłam do jedzenia. Nill więcej się nie odezwał. Pół godziny po posiłku mieliśmy stawić się na Sali Treningowej, gdzie nowicjusze, tacy jak ja, mieli przejść swój pierwszy test kwalifikacyjny. Gdy szłam w kierunku sali, ponownie zaczepił mnie Nill.
- Może miałbyś ochotę wyskoczyć gdzieś z moją ekipą w nocy, co, młody? - poczułam jego nieświeży oddech - Wyglądasz na równego gościa...tylko ktoś powinien nauczyć cię...no wiesz...tego i owego - zwodził mnie głosem. Nie. Mój pierwszy dzień Tutaj nie może zakończyć się dołączeniem do bandy dręczycieli! Ułatwiłoby mi to może pobyt tutaj, ale było zbyt ryzykowne.
- Nie czuje się jeszcze tutaj dobrze - wypaliłam w wymówce - Kiedy nabiorę trochę pewności siebie, na pewno gdzieś się z wami wybiorę - uśmiechnęłam się lekko i minęłam ich paroma krokami. Chciałam mieć to już za sobą.
- Nie to nie, młody cieniasie! - warknął za mną Nill. Przestraszyłam się. Już w pierwszym dniu zyskałam wrogów? Moja misja wydawała się niemożliwa. Nagle wyrósł przede mną chłopak, który obronił mnie na stołówce. Dosłownie wpadłam na niego uciekając przed bandą. Cicho pisnęłam, gdy jego łokieć przypadkowo wbił się w mój brzuch. Ten pisk prawie zdradził moje prawdziwe ja.
- Uważaj - powiedział chłopak spokojnie - Jeszcze zrobisz sobie krzywdę i nabawisz się kłopotów - westchnął spoglądając w stronę, w którą poszedł Nill.
- Dziękuję - wydusiłam z siebie - Jednak są tu naprawdę porządni ludzie.
- Trzymaj się mnie, a nie zginiesz - odrzekł wysoki szatyn i nieoczekiwanie podał mi rękę. Nawet nie drgnęłam, a powinnam, bo odczuwam pewnego rodzaju dyskomfort gdy wdaję się w zbyt bliskie relacje z płcią przeciwną. Może jako chłopak się zmieniam? - Jestem Al
- Zu...- przecież nie mogłam wyjawić mu mojego prawdziwego imienia - ...ko...Zuko
- A więc chodź, Zuko. Za chwilę rozpoczyna się nasz trening. Mam nadzieję, że jeśli się wykażę, przez pierwszych parę lat, dojdę bardzo daleko...na sam szczyt - powiedział radośnie po czym odszedł pogwizdując. Przez parę lat? Jak on mógł wiązać plany na przyszłość z tym miejscem? Powstrzymałam się od zapytania go, chciałam zrobić dobre wrażenie. Znaleźć przyjaciela.
To była chyba jedyna przyjemna rzecz, jaka mi się przytrafiła tego dnia.
Następne miały przyprawiać o dreszcze...

2 komentarze:

  1. Genialny rozdział! Świetnie piszesz tak wgl :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Postaram sie niedługo wrzucić coś nowego

      Usuń